Quantcast
Channel: Pokolenie Ikea
Viewing all 544 articles
Browse latest View live

Typowy skurwiel vol2

$
0
0

W poprzednim odcinku. 

To oczywiste, że chciała to przeczytać. Zresztą znajdźcie kobietę, która by nie chciała???

(Matka Teresa, nie żyje zresztą ponoć nie była taka święta).

Poza tym sms zaczynał się od słowa: „byłam u lekarza”. Tyle jak na razie było widać na ekranie. Z przyczyn zawodowych Ankę bardzo to zainteresowało. Poza tym może Sebastian będzie potrzebował jakiejś pomocy w objaśnieniu o co chodzi? Anka w końcu była pielęgniarką, wiedziała na temat medycyny więcej niż przeciętny śmiertelnik („Co można zdjąć z pielęgniarki pracującej na nocnym dyżurze? – Lekarza pracującego na nocnym dyżurze.”).

Tak, po namyśle to ona jest wręcz w obowiązku przeczytać tego smsa.

Przesunęła więc palcem pasek na telefonie i…

„Byłam u lekarza. Jestem w ciąży. Chcę usunąć. Co robimy?”

Anka doskonale wiedziała co robić w takiej sytuacji.  Wpierw chciała rzucić jego telefonem o ścianę, ale postanowiła chwycić go za włosy, napluć mu w oko nadepnąć końcówką szpilki od buta na gołą stopę a później podetkać mu telefon pod nos i zapytać: CO TO KURWA JEST????

Więc zapytała go: co to kurwa jest?

A on odpowiedział: dlaczego do kurwy nędzy grzebałaś w moim telefonie?!!! Straciłaś moje zaufanie suko!!

Później wcale nie było lepiej.

- Dobrze ci było? – zapytała kąśliwie.

- Słucham? – zdziwił się głupio, jakby go zapytała o długość penisa.

- Dobrze ci było?

- Pytasz się czy miałem orgazm??? – zdziwił się. – No, miałem. Nawet kilkakrotnie. Wiesz ona tak fajnie zaciskała się cipką na….

- Czyli jest lepsza w łóżku niż ja????!!!

- Od razu lepsza. Inna. Wiesz ona dawała mi leżąc na brzuchu z szeroko rozłożonymi nogami. Ty tak nie chcesz.

- CZYLI TO WSZYSTKO MOJA WINA!!!!

- Nie przesadzajmy.

Siedzą w tej Brazylii, w tym Rio, plaże dookoła, widok z okien fantastyczny, a ona tylko zdradziłeś mnie i zdradziłeś – pomyślał wkurwiony.

I po chuj tak jojczy – jakby to cokolwiek miało zmienić??

Gdyby nie brała nie swojego telefonu wszystko byłoby ok.  Przecież przeprosiłem nie? Czego ona chce jeszcze? Mojej nerki?

Kobiety to absolutnie nie potrafią się zachować – kombinował na gorąco. Ja sobie żyły wypruwam, żeby ją tutaj zabrać, a ta zamiast się cieszyć, zamiast korzystać ryczy w sypialni i robi wyrzuty.

Jakby nie mogła poryczeć w Warszawie?

CDN

2932490663_60b9056fe9_bPhoto:  Vermin Inc Creative Commons



Jestem dziwką na historie (czyli rozmowa ze mną)

$
0
0

Odezwał się do mnie kolega Jakub, który po raz pierwszy zetknął się ze mną widząc jak ktoś kradnie moją książkę z księgarni. Poprosił żebym odpowiedział na kilka pytań i pogadał jak początkujący bloger z początkującym pisarzem.

Tak sobie gadaliśmy ze dwa tygodnie albo i dłużej.

Oto fragmenty naszej rozmowy.

Kubala: Co do facetów – jaka jest wg Ciebie ich obecna kondycja? W książce dużą ich ilość pokazujesz jako tych, którzy mają problemy w związkach, nie są szanowani przez swoje kobiety, nie dają im do tego zresztą powodu, zdradzają, piją, pracują zbyt wiele, a ich jedynym celem jest…. no właśnie – co?

- To co dla wszystkich: seks, pieniądze, miłość, wakacje w jakimś sympatycznym miejscu, butelka wina przy długim śniadaniu, dodatkowa porcja frytek i telewizor led?
Dla Czarnego pewnie celem jest zdjęcie stanika ze wszystkich pan które wystąpiły w teledyskach Donatana i jakaś miła sympatyczna wyspa z wi-fi.
Dla Krzysztofa zaliczenie jakiejś ładnej i tandetnej  dresiary z tipsami, która by go gnębiła ale on by ją głęboko pokochał i puszczał jej kawałki rosyjskich zespołów heavy metalowych
Dla Ufa jak największa ilość panienek i powrót do żony.
Dla Koguta duża paczka żywnościowa do więzienia itp. idt.

Ostatnie zdanie nadaje się na dobry tytuł.
Tę historię, Czarnego i reszty będziesz rozwijał w trzeciej części? Czy może wydasz coś zupełnie innego? Uchyl rąbka tego co ma się pojawić.

- Jak mnie ktoś ostatnio o to pyta odpowiadam, że zrobię teraz książkę fantasy a jako głównego bohatera osadzę rębajłę – geja, który będzie robił to samo co Wiedźmin, ale z facetami krzycząc BAZINGA!
 To zazwyczaj kończy wątek. Ale tak na serio – to mam kilka pomysłów.  Daje sobie czas na podjęcie decyzji do końca tego roku. Taka tania symbolika: coś się kończy, coś się zaczyna.

Napisze kolejną książkę jeśli będę miał coś do powiedzenia. Czy będzie to trzecia część czy zupełnie coś innego – nie mam pojęcia.
Zresztą same wydawnictwo mówi mi: nie rób nic na siłę.

Czytelników pewnie interesuje jak potoczą się losy bohaterów. Nie sądzisz? Mógłbyś ich nakarmić nowymi przygodami Czarnego. Wiele osób twierdzi, że druga część jest lepsza od pierwszej. Może nową uznaliby za hit?

- Ludzie sami nie wiedzą czego chcą. Dwójka dlatego jest lepsza od jedynki, bo nie jest prostą kontynuacją. Jedynka to losy momentami zadowolonego samca, który z satysfakcją rozsiewa wszędzie swoje nasienie a później wali tanie dramaty: po co żyjemy, dokąd zmierzamy. II jest z tego co mówią mi czytelnicy bardzo zabawna.

Dwójka to raczej portrety młodych kobiet – są nieco erotyczne, sensualne? Pokazuje mym zdaniem jak kobiety mimo kariery, urody, dużych cycków i wielkich pieniędzy mają przejebane. A czym są ładniejsze i mądrzejsze – tym bardziej przejebane. Dwójka podnieca ale jest momentami smutna. To właściwie książka o tym jak samotne są kobiety w wielkim mieście. Jak ktoś chce je zrozumieć powinien to przeczytać.

Nie mam na razie pomysłu na trójkę. A odcinać kuponów od poprzednich części nie mam zamiaru.
Jeśli mam napisać trójkę to po to aby ludzie mówili po przeczytaniu, że jest lepsza niż część I i II

A propos drugiej części – te historie kobiet w Twojej książce są tak samo jak u niego bardzo realistyczne. Nieraz czytając, miałem wrażenie, że słyszałem już niemal identyczne opowieści od znajomych dziewczyn. Te same troski, te same problemy z partnerami, z seksem, z orgazmem, z pracą i tak dalej.

Czemu wg Ciebie kobiety mają aż tak przejebane? Aż na taką skalę, że coś co nie jest normalne, ani przyjemne, jest dzisiaj normą?

- Może dlatego że chcą więcej? Że świat na tyle się rozszerzył, że można porównywać? Że chcą aby było tak jak na filmach, że ma być przystojny, bogaty, opiekuńczy, kochać dzieci, że ma być kariera, sterczące cycki po 40 roku życia, rozmiar 34 albo 36 i orgazm za każdym razem i wszystkie pozycje Kamasutry?

Co nie zmienia faktu. że  w naszym kraju mamy fajniejsze kobiety niż mężczyzn.

Całość rozmowy tu.

3203407699_8103d78343_o

 

Photo:  Guy Jaques Creative Commons


Typowy skurwiel vol3

$
0
0

Nic nie pomagało.

Ani plaża, ani alkohol, ani nawet zakupy (kupiła bikini, całkiem niezłe jego zdaniem, bo kuse i opięte w odpowiednich miejscach). Tylko dupę miała za dużą.

Ryczała, mazała się a raz rzuciła w niego lampką ze stolika nocnego.  Miał teraz wielką śliwę.  Wyglądał jakby ktoś go pobił. Przypudrował swoim pudrem pizdę pod okiem i kazał jej posprzątać lampkę. A kiedy nie posłuchała (ryczała dalej) zrobił to sam. Wredna dziwka.

W odruchu desperacji Sebastian zabrał ją nawet na kolację do restauracji mimo, że kończyła mu się już kasa.

Ona nie miała apetytu.

Nie szkodzi, jadł za nich dwoje. Połknął jagnięcinę, żeberka, sporego steka, serca kurczaków, kawałek pikantnej kiełbasy chorizo (wszystko z grilla) i jeszcze michę Feijoady czyli czarnej fasoli z wieprzowiną i kiełbasą.

To mięso leżało mu mocno na żołądku a mimo to przemógł się i ją jeszcze zerżnął wieczorem.

Dla dobra sprawy.

Było całkiem nieźle nie licząc jednego momentu kiedy zaczęła płakać i opowiadać coś o tym, że nie może przestać myśleć o tym jak to spał z inną, ale Sebastian zatkał jej usta i dokończył swoje.

W sumie pod koniec to jej przeszło.

Zostawił ją na białej pościeli i poszedł zapalić na balkon.  Było parno. Kiedy wrócił do łóżka ona udawała, że śpi. Pasowało mu to.

Kiedy wrócili do Warszawy umówili się w czwórkę na spotkanie. Tak, w czwórkę. On, zaciążona, jej chłopak, który był ponoć nieco zdziwiony całą sytuacją, ale przyjął ją dzielnie i Anka.

Anka była potrzebna, bo jako pielęgniarka znała lekarzy. A lekarze byli potrzebni żeby jak to obrazowo ujął Sebastian: usunąć problem.

Poszli do Batidy na Placu Konstytucji.

Było nieco surrealistycznie. Wyglądali jakby się umówili na spotkanie handlowe. Ubrani w garnitury i pod krawatem – to oni. Laski były odstrzelone jak szczur na otwarcie kanału.

Anka założyła nawet jakieś wyszczuplające gacie pod kieckę. Jakby chciała jej pokazać, że jest seksowniejsza od Justynki.

Nawet – tak się realnie zastanawiając,  była seksowniejsza. Ale Sebastian za bardzo się już do niej przyzwyczaił. Bo i faceci zawsze się przyzwyczajają. Nie ważna sroka w garści, ważny wróbel na dachu.

Poza tym spasła się i miała za duży tyłek.

Zamówił sernik i kawy (płacili na pół). Anka patrzyła na tamtą jak srok w gnat.

Po 45 minutach dyskusji Justynkę wysłali do klinki na Słowację, bo jak stwierdziła Anka po przepytaniu znajomych lekarzy (oczywiście chodziło o dobrą koleżankę)to jednak najbezpieczniej. Skrobanka kosztowała 400 euro (zrzucili się znów na pół razem z tym gościem).

Ten koleś – pomyślał Sebastian był zresztą całkiem w porządku. Co prawda odszedł od Justynki miesiąc po zabiegu, ale pracował u dużego dealera samochodowego i załatwił mu dobrą zniżkę na zrobienie zawieszenia w samochodzie.

I chyba chciał Justynkę od dłuższego czasu rzucić i tylko szukał pretekstu.

Sebastian czuł się dumny, że załatwił to wszystko w tak dorosły i dojrzały sposób. A Ance kazał iść na aerobik, czy coś podobnego.

1288351147_d3e79ff46b_b

 

Photo: mark sebastian Creative Commons


Wyznania suki vol 4

$
0
0

- Wydaje mi się, że Jakub opowiadał Michałowi co z tobą robi, dlatego on bez problemu wsadził ci rękę pod bramą. Faceci tak nie ryzykują, muszą być stosunkowo pewni. Na bank mu opowiedział, co lubisz, w jakich pozycjach i jak często – powiedziała mi przyjaciółka, którą zapytałam o radę.

Zapytałam mimo, że nie miałam zamiaru żadnej rady słuchać. Ale w końcu przyjaciółki są właśnie od tego.  Aby dawać rady, których nie mamy zamiaru słuchać.
- Serioooo???? – odpowiedziałam tylko ironicznie leżąc na łóżku, paląc ostatniego tej nocy papierosa.”

Standardowo, po wspólnej nocy z Michałem się do niego nie odezwałam. Wiesz. To było takie gdybanie na zasadzie, co ja później z tym fantem zrobię? Oczywiście, że mogłabym zdradzać Jakuba, ale jeśli już to przynajmniej z kimś spoza grona jego lub moich znajomych.

Jakub wrócił z delegacji i wszystko było w porządku.
Mijały dni (kurwa, to brzmi jak z historii ala “za siedmioma górami, za siedmioma lasami..”), wszystko ucichło i skupiliśmy się na swoich korporacyjnych plecaczkach – tu możesz wstawić linka do wpisu o plecaczku. Jakub już praktycznie u mnie zamieszkał, co zaczynało mnie trochę irytować. Zaburzał mi feng shui moich trzydziestu sześciu metrów kwadratowych. Z drugiej strony oczywiście jak każda głupia pinda czułam pewną dumę, widzą jego rzeczy porozwalane po moim mieszkaniu. Nie będę drążyć już tematu błękitnych koszul, które prasowałam z szaleńczą namiętnością.

W niedzielę wybraliśmy się do Pausy na Ząbkowską. Dobra, włoska knajpa, dobre wino, kameralna atmosfera. Lokalizacja mocno skłaniająca do założenia wygodnych butów w razie wydarzeń losowych po godzinie dwudziestej drugiej. Mieliśmy dołączyć do znajomych Jakuba. Stawiałam duży opór z dwóch względów:
- bardzo prawdopodobna obecność Michała;
- Jakub w swoim gronie, więc albo jestem jego księżniczką, albo suką, którą należy ignorować, żeby pokazać kumplom jaką ma nade mną władze.

Oczywiście, Jakub jest chujem. Nie pogłaszcze, nie obejmie, nie użyje żadnego per “kocie” przy kumplach.
- Tylko ładnie się ubierz! – słyszę na piętnaście minut przed wyjściem.
To teraz będziesz się mną chwalił, skurwielu????
Oczywiście że ubrałam się ładnie.
W Pausie czekali na nas jacyś jego znajomi, para plus jeden gość. Odetchnęłam trochę z ulgą.
Zdążyliśmy zamówić, kiedy w drzwiach wejściowych kątem oka zobaczyłam Michała. Kurwa. Na dodatek nie był sam. Wparowała z nim jakaś niunia pod trzydziestkę, chuda i dobrze ubrana brunetka.
To tak się teraz ze mną bawisz???

Twarz ani mu drgnęła na mój widok, najwidoczniej spodziewał się mojego towarzystwa. Spojrzałam szybko na Jakuba, ale nic nie wskazywało na to, żeby czekał, aby sprawdzić moją reakcję. Był zbyt pochłonięty swoim dialogiem na temat ostatniej delegacji, na której był ze swoim sąsiadem z naprzeciwka. Ja bardzo mocno próbowałam skupić się na swoim talerzu, unikając patrzenia w stronę Michała, który równie podobnie mnie ignorował.

Wyszłam zapalić, Jakub nawet przez sekundę nie pomyślał o tym, żeby dotrzymać mi towarzystwa. Poczekaj aż wrócimy do domu, jebany pieszczochu.

Zza rogu wyłonił się za to Michał. Zapalił ze mną. Nie odezwał się ani słowem. Wchodząc z powrotem podniósł mi za to kieckę i strzelił klapsa w tyłek.

I wtedy po raz pierwszy od dawna mnie zamurowało. Absolutnie nie widziałam co mam zrobić. Nieważne jak jesteś silna. Zawsze znajdzie się jakiś dupek, który zrobi z Ciebie idiotkę. I jeszcze będziesz uważać, że to Twoja wina.

136819944_e9b7606ad8_b

Photo: Thomas Hawk Creative Commons


Kochanek

$
0
0

Otóż nie ma wątpliwości, że przyjaźń męska różni się od przyjaźni damskiej.

O ileż mężczyźni przyjaciół zaczynają poznawać idąc do szkoły podstawowej a kończą zdobywać nowych, mniej więcej tuż po studiach i trzymają ich na podorędziu przez lata a może i dekady, tak kobiety swe przyjaciółki zmieniają zazwyczaj co lat kilka.

Jeśli Jola była najlepszą przyjaciółką Kasi w liceum, to Jolę zastąpi za trzy lata Basia, a Basię już na studiach – Marysia, co ma wszystkie Rysie. A Marysię koleżanka z pracy – Ania, która w kobiecej sztafecie przyjaciółek zostanie podmieniona na Justynę a później Magdę.

Skąd się bierze ta kobieca potrzeba nieustannej wymiany? Może po części z zazdrości kobiet o inne kobiety? O ich cycki, nogi, usta, powodzenie u mężczyzn, kolor lakieru do paznokci i bardziej gęste włosy.

A może po prostu kobiecość = niestałość?

Tak jak kobieta nie wytrzyma z jedną parą szpilek i jedną sukienką w kolorze czarnym, tak nie wytrzyma z jedną przyjaciółką.

Mężczyzna dla odmiany w tych samych adidasach może popierdalać przez dekadę a jak się zepsują i tak będzie usiłował naprawić podeszwę.

Lisica właściwa z Lisicą niewłaściwą przełamywały jednak ten trend. Może dlatego, że miały dużo cech męskich? To one wybierały z kim, kiedy a przede wszystkim doskonale wiedziały, że szybki numerek to szybki numerek – a jego przedmiot to taki fajniejszy model wibratora. Może niekoniecznie większy, ale można mu wbić paznokcie w plecy i spleść nogi na jego tyłku.

A nikt rozsądny przecież z wibratorem nie układa planów ślubu, nie rozsadza gości i nie zastanawia się jakiego koloru włosy będą miały ich wspólne dzieci – prawda?

Lisice łączyły wspólne ploty, podobne problemy z mężczyznami, zainteresowania, upodobania, trzymanie za włosy gdy jedna rzyga, holowanie do domu a potem kładzenie jej do łóżka, gdy jedna lub druga ledwo stoi na nogach po “małym drinku”.

Nawet okres dostawały w ten sam dzień, w odstępie godziny.

Prezenty?

Lisice przed świętami poszły na zakupy i jedna drugiej zakpiła po flakonie  Kenzo Amour, prosząc przy tym ekspedientkę by je ładnie zapakowała na prezent a sobie wzajemnie deklarując, że dadzą (czyli de facto wymienią sią tą samą fiolką) dopiero w Boże Narodzenie.

Nic więc dziwnego, że kiedy Lisica niewłaściwa zadzwoniła w niedzielę ok. 19, chlipiąc że chce się spotkać jeszcze dzisiaj aby opowiedzieć jej o wspólnym weekendzie, który spędziła ze swoim kochankiem w luksusowym spa niespełna 100 km od Warszawy Lisica właściwa odpowiedziała bez namysłu: wpadaj po czym wsadziła do lodówki białe wino.

A po chwili namysłu dołożyła drugie.

CDN

11004178994_907eea1df9_b

Photo:  Jonathan Kos-Read  Creative Commons


Kochanek (opowieść Lisicy)

$
0
0

Lisica niewłaściwa przybyła do Lisicy właściwej niemal punktualnie. Umawiały się za pół godziny. Lisica była po 33 minuty w pełnym makijażu i z butelką musującej cavy w dłoni.

Pani domu powitała ją niczym doświadczony mechanik przyjmuje bolid na pit stopie w trakcie wyścigu Formuły 1. Odebrała krótki płaszcz a zamiast niego wręczyła pełen kieliszek wina. I to wszystko zanim Lisica niewłaściwa zdążyła powiedzieć coś więcej niż cześć, jak się masz, zdejmę szpilki.

Po czym podprowadziła ją od razu w okolice kanapy.

Lisica właściwa miała nietypową bordową, czterometrową kanapę, która właściwie składała się z dwóch połączonych śrubami mniejszych kanap i zajmowała szerokość jednej ściany.

Była to pamiątka po jednym z jej burzliwych związków.

Lisica właściwa akurat ten wspominała miło. To w końcu rzadkość, kiedy po facecie coś zostaje poza starymi skarpetami i podkoszulkiem, w którym nie mieszczą ci się cycki. A jeżeli tym czymś jest wygodna kanapa za 8 tys. zł, to wstyd byłoby narzekać.

Lisica właściwa była taktowna. Mimo, że paliła się z niecierpliwości poczekała, aż jej gość wychyli do końca zawartość kieliszka i dopiero wtedy warknęło: Co się właściwie dzieje???? MÓW!!!!

Lisica niewłaściwa zaległa na kanapie. Jej krótka kiecka, na granicy przyzwoitości podjechała do góry pokazując spore fragmenty uda. Bardzo zgrabnego uda.

- W dzień było miło –wyznała w końcu.

Owszem było miło. Lisica niewłaściwa na początek miała aromatyczną kąpiel, później jej wymasowano plecy, co było trochę mniej przyjemne (mało kto wiedział jak się do tego zabrać, tutejsza masażystka nie była wyjątkiem) a na koniec obłożono ją czekoladą i zrobiono manicure.

- Jesteśmy w hotelu. Północ. A temu wibruje telefon. Pytam czy nie odbierze. On, że to ściąga mu się poczta bo się podłączył do WIFI i stąd wibracje.

- Uwierzyłaś?

- Jasne, ze nie – Lisica niewłaściwa prychnęła jak kotka. – Jego żona pewnie dzwoniła. Albo druga kochanka. Ponowiłam pytanie. Zaczął się wkurwiać po czym ubrał się i powiedział że jak mu nie wierzę to on idzie w miasto. Na co ja mu “OK”.

- I?

- Wkurwił się jeszcze bardziej, aż mu ta łysa czacha się spociła. Zlałam go jednak, zgasiłam światło, bo do kolacji było wino i przekręciłam się ostentacyjnie tyłkiem na bok.

Więc wpadł w jeszcze większy szał, że go niby olewam. I że tylko czekałam na to, aż on wyjdzie i że teraz to on jednak zostanie. Rozebrał się, położył. Leży. Goły. Ja zwinęłam się kołdrę niczym w kokon. Wyglądam jak kotlet de volaille.

Jemu stanął. Zaczyna się do mnie przybliżać. Ja się oddalam. On napiera biodrami na mój tyłek. Ja się oddalam.

- I co? I co? I co?

- I spadłam z łóżka – wyznała ponuro Lisica niewłaściwa.

Lisica właściwa z trudem powstrzymała śmiech.

- Ten debil się pyta czy nic mi nie jest. I czy mi pomóc. Ja zaplątana w tę kołdrę, wyplątać się nie mogę , macham wszystkimi łapami a on się pyta czy mi nic nie jest. To mu odpowiedziałam na fochu: nie kurwa!!! Dam sobie radę!!!!

Wyplątałam się. Położyłam na łóżku. Przykryłam kołdrą. A ten jak skorpion podniecił się i leci z żądłem żeby mnie dźgnąć znienacka.

- I co zrobiłaś?

- Kopnęłam go.

- W jaja? – w głosie Lisicy właściwej pojawiła się nadzieja.

- Niestety trafiłam w biodro, ale dał sobie spokój. W nocy słyszę coś mnie budzi. Rozmawia przez telefon. Pytam go rano z kim rozmawiał. I wiesz co mi powiedział?

- ???

- Że z nikim! To mu powiedziałem, że aż taka głupia to nie jestem. Ooo i wtedy zaczęła się kłótnia właściwa…

CDN

4271242028_1f55295c21_b

Photo:  dollen Creative Commons


5 zasad portali randkowych

$
0
0

„Postanowiłam napisać Ci maila, bo kto jak nie Ty i Twoi czytelnicy doradzi mi lepiej w kwestii damsko-męskiej? A właściwie – w kwestii męskiej…

Więc może zacznę od początku. Z Damianem poznaliśmy się w dosyć dziwny sposób, ponad dwa lata temu. Po kolejnym nieudanym związku postanowiłam, w zasadzie bardziej dla rozrywki, założyć konto na pewnym mało popularnym acz ciekawym portalu randkowym. Zdjęcia wrzuciłam ładne, drobniutka blondynka z całkiem niezłymi cyckami – no musiał ktoś się odezwać. I spośród oślinionych i napalonych desperatów wyłonił się on. Tajemniczy, czarujący, szarmancki – no ideał. Dużo wody w rzekach upłynęło jednak zanim się spotkaliśmy “w realu”. A kiedy już się spotkaliśmy – praktycznie od razu zostaliśmy parą.

I wszystko byłoby dobrze gdyby jego zachowanie. Kompletnie nic o sobie nie mówi – wszystkie informacje jakie otrzymałam wyciągnęłam niemal siłą (nawet jego nazwisko!), często znika na kilka-kilkanaście godzin (czasem też na noce) bez żadnego wyjaśnienia, telefon zabezpiecza sobie hasłem, nie odbiera przy mnie telefonów… A w jego domu trzy pokoje są kompletnym “tabu” do którego nie wolno mi wejść.

Z kolei mnie sprawdza podwójnie – codziennie przegląda ukradkiem mój telefon i calutki komputer. Bez rezultatów oczywiście. A mój życiorys zna na pamięć, sam wypytał mnie o każdy szczegół.
Nigdy nie byłam natrętna, nawet jak znikał na długo. Nie marudziłam, nie dopytywałam więcej niż jeden raz. Seks jest zajebisty, więc co jest nie tak? Czy dwa lata związku to za krótko? A może on po prostu nie lubi monogamii?
Dodam, że on jest 5 lat starszy ode mnie, świeżo po trzydziestce.

Doradzisz?”

———–

Droga czytelniczko – jak na mój gust to wygląda, że on jest żonaty, albo w związku.  Jeśli to nie to – prawdopodobnie  dyma inne laski, poznane na tym albo innym portalu randkowym.

Sytuacja jest oczywiście dla niego wygodna. Ma młodą, ładnego lachonka nad którym posiada 100 proc. kontrolę. Który pojawi się na każde jego zawołanie wystawiając się w odpowiedniej pozycji.

To komfort. To wygoda. To oszczędność czasu i środków. Na dodatek nie strzeli focha, bo jest zdominowany.

(Oczywiście istnieje jeszcze niewielka możliwość że jest Jamesem Blondem i pracuje w służbach specjalnych)

Zapamiętaj droga czytelniczko, pierwsza zasada portali randkowych: dla mężczyzn portale randkowe służą do dymania.

Nie kwiatków, nie romantycznych uczuć, nie „szukam swojej połówki”. Służą do sprowadzenia laski do szybkiego wypięcia tyłka i zdarcia z kobiecej dupy majtek.

Druga zasada portali randkowych: nigdzie nie ma tak wiele sfrustrowanych, samotnych kobiet, które pragną miłości jak właśnie na portalu randkowym.

Facet zapisuje się tam, bo mu stoi pała. Chce szybko zredukować poziom nasienia. Jeśli nie dostanie tego co chce, znajduje inną.

Kobieta, zapisuje się na portal randkowy z ciekawości. Później ulega złudzeniom, że facetowi, który się jej spodobał chodzi o coś więcej niż seks.

Nie. Tu chodzi  – tylko o seks.

Trzecia zasada portali randkowych: nawet jeśli pieprzenie jest udane, po pewnym czasie cię zostawi. Portale randkowe dają stały dostęp do nowej porcji wieprzowiny. Facetom ciężko się odzwyczaić od świeżego mięsa.

Czwarta zasada portali randkowych: jeśli zaczniesz się przez nie umawiać prędzej czy później zaczniesz zachowywać się podobnie. Stały dostęp do nowych facetów – deprawuje.

Inaczej wybierasz w sklepie gdy masz dostęp do jednego soku a inaczej gdy widzisz ich kilka tysięcy prawda?

Piąta zasada portali randkowych: wszystko co tam czytasz to kłamstwo albo półprawda.

2294421906_f146318175_o

Photo:  Özgün ERDEM Creative Commons


Piszę list. Do siebie za 10 lat

$
0
0

Cześć stary. Lubię Cię wiesz? Mimo, że jesteś – jestem? potwornie starym pierdzielem. 47 lat? Nawet nie przypuszczałem, że dożyjemy czegoś takiego.

Mam nadzieję, że się nie spasłeś bydlaku??? Wiesz, skoro przez 37 lat udało ci się nie przekroczyć 80 kilogramów to nie ma powodu żebyś nagle miał chodzić z pękatym kałdunem.

Poza tym ju noł skoro Brad Pitt potrafi mieć tarę na brzuchu mając 5 dych na karku, to ty też potrafisz.

Mam nadzieję też, że ci nadal staje. To może pod względem wielkości nie jest największy organ męski – ale my faceci przykładamy do niego zasadniczo duże znaczenie. Część nawet największe.  Choć to nieprawda, że rządzi nami kutas. To przecież oczywiste, że rządzą nami cycki.

Nie rozpiłeś się mam nadzieję? Nadal jesteśmy śliczni?

Wiesz skoro w wieku lat 37 wyglądasz na 30 , dobrze by było zachować ten trend – aczkolwiek odrobina whiskey nikomu nie zaszkodziła.

A przynajmniej Tobie. Czyli nam. Pamiętaj o tym.

Mam nadzieję idioto, że nie zrezygnowałeś z pracy i nie zająłeś się zawodowo pisarstwem? Nie chcemy przecież żyć w nędzy, potrzebujemy kina, książek, samochodu (jak cię znam łajdaku kupiłeś coś fajnego przyznaj się, co?), dobrego jedzenia, dobrych restauracji, dachu nad głową i jeszcze kilku mniej albo bardziej prozaicznych rzeczy.

Mam nadzieję, że zobaczyłeś Haiku Stairs na Oahu, oraz Whitehaven Beach na Whitsunday Island i generalnie  zaliczyłeś przynajmniej z 15 lokalizacji z 27, które powinno się zobaczyć przed śmiercią i że nadal ci zaparło dech.

Że, przejechałeś Stany samochodem z wschodu na zachód i z północy na południe. Że moczyłeś swój tyłek na plażach w Bali, widziałeś Rio i w końcu wybrałeś się do Sankt Petersburga oraz Lwowa.

Że, nadal jeździsz na desce i co najmniej raz w roku jeździsz w Alpy.

W ciągu tych 10 lat masz spędzić dużo czasu w ogrodzie i na werandach w południowych krajach, pisząc, jedząc i patrząc na winorośle. Rozumiemy się?

Masz dużo rozmawiać z ludźmi. Którzy będą ci opowiadać wstrząsające historie na dźwięk, których laptop sam ci się będzie otwierał.

To oczywiste, że udało ci się napisać książkę, która sprawiła, że jesteś/jesteśmy naprawdę dumni z siebie. I która przy okazji doskonale się sprzeda – w końcu czym byliby pisarze bez czytelników? To jak dama lekkich obyczajów bez klientów.

Przydałby nam się film, przydałyby nam się przekłady na obce języki, przydałby nam się audiobook – co sądzisz aby czytał nas Maciej Stuhr? – tak też mi się podoba ten pomysł.

Mam nadzieję, że nadal jesteś ciekawy świata, nie marudzisz, nie zrzędzisz, nie przejmujesz się tym co mówią inni, masz swój kompas i tych wszystkich, którzy są przeciwko Tobie masz po prostu głęboko w dupie.

Że, ciągle pamiętasz, że dobry interes jest takim na którym zarabia jedna i druga strona. Że będziesz w stanie z siebie dawać więcej innym.

Że, nadal jesteś cynicznym frajerem, którego pewne rzeczy ciągle potrafią zaskoczyć.

Będzie dobrze Ziomek. To nasz czas. To nasz etap.

11104250984_9cbb38eeed_b

 Photo: David Kracht Creative Commons



Kochanek 3

$
0
0

- W nocy słyszę coś mnie budzi. Rozmawia przez telefon. Pytam go rano z kim rozmawiał. I wiesz co mi powiedział?

- ???

- Że z nikim! To mu powiedziałem, że aż taka głupia to nie jestem. Ooo i wtedy zaczęła się kłótnia właściwa… Zaczynam się pakować. I szukam połączenia Polskim Busem, do domu, bo przecież z tym bydlakiem nie pojadę.

- A on?

- Jak ostatnia pizda krzyczy, że jak od niego odejdę to mi zniszczy życie i jak z kimś będę to zabije jego i mnie. Po czym krzyczy ze mam wypierdalać i wyrzuca moje rzeczy za drzwi na hol. Gdy rzucał kieckami to byłam spokojna, gdy wywalił bieliznę też, ale jak rzucił laptopem to się jednak ostro wkurwiłam…

Oczy Lisicy właściwej, z każdym kolejnym zdaniem powiększały się coraz bardziej.

Owszem zdarzało się jej kilkakrotnie sypiać z żonatymi mężczyznami, raz nawet z dwoma jednego dnia (oni nie mieli oporów, aby po seksie z Lisicą, pieprzyć jeszcze wieczorem dla równowagi swoje żony, więc ona też mogła), ale w takim wypadku wymagała od faceta żelaznego kutasa, doskonałej kondycji, płaskiego brzucha i klasy.

Jeśli facet nie miał klasy, Lisica Właściwa nie zdejmowała nawet szpilek. I nie miało wtedy znaczenia jak był on przystojny, jak bogaty ani jak elokwentny.

Lisica dawała sobą to co najlepsze. I oczekiwała w zamian naprawdę dobrej zabawy a nie męskiego histeryka z syndromem napięcia przedmiesiączkowego.

- I co było dalej? – zapytała.

- Pojechałabym tym Polskim Busem ,ale nie było już biletów. Wiec mu krzyczę ze jego psim obowiązkiem jest mnie odwieźć do Warszawy. bo kurwa nie mam jak wrócić!

On wyzywa mnie od suk i dziwek, ja go od impotentów. Wsiadamy do samochodu. Idę na tył, odpalam laptopa. Na szczęście działa.

Wzięłam aviomarin by zasnąć i z nim nie gadać.  Obudziłam się po godzinie.  A ten cały czas: Bla bla. Bla bla bla. Bla bla bla bla bla. “Olewasz mnie. Traktujesz mnie jak psa….

- Jak psa? – zdziwiła się Lisica Właściwa.

- Też nie rozumiem o co mu chodzi. Lisica niewłaściwa wzruszyła ramionami. – Psu bym w życiu nie zrobiła krzywdy. A on dalej: jesteś nienormalna. Piana mu się toczy z pyska. Jestem już spokojna, bo w razie czego wiem, że mnie stąd odbierzesz. Wcześniej się bałam ze mnie zostawi w szczerym polu. Więc zaczynam mu pyskować.

Dojechaliśmy pod mój dom. Ja mu mowie ze mam tego dość i to koniec a ten fru ponownie wyrzuca moje rzeczy z auta. Wysiadłam. Zbieram rzeczy. Idę a tu nagle fruuuu. Kilka cm ode mnie leci butelka z wodą! Zaraz po niej jakiś sok. No kurwa mac. Celował we mnie. I krzyczy ze mnie kurwa zabije, ale nie da mi odejść!!!

- Psychiczny – zawyrokowała Lisica Właściwa.

- I to jak. Idę do domu. Mija kwadrans. Telefon. Dzwoni do mnie. Nie odbieram. Wysyła sms. Że, zostawiłam w samochodzie kosmetyczkę. I że  mam po nią zejść, i ją sobie wziąć tak by mnie nie widział.

- Skąd wziąć?

- Z samochodu. Z tylnego siedzenia. No, kurwa sobie wymyślił. Poszłam. Podchodzę do auta. A ten z wielkim bukietem klęka na kolanach w garniturze na mokrym asfalcie i dostaje spazmów. Blaga ze mam go nie zostawiać. Łka i skamla na zmianę czerwony na gębie. Myślę, co ja mam do cholery zrobić???

CDN

3574602907_65e3f73fab_b

Photo:  Kath [is not here right now] Creative Commons


Jak zostałem gejem

$
0
0

Powiedzieć o Pawełku, że jest gejem, to tak jakby powiedzieć, że Maria Curie była jakimś tam naukowcem.

Paweł był taką ciotą, że przy niej Piróg wydawał się super hetero samcem alfa.

Błękitne oczka, duże i wymalowane. Blond włosy, długie roztrzepane przypominające stóg siana. Rysy dziewczęce.

Ciało szczupłe, lekko cherlawe.

Gdyby go przebrać w kieckę, umalować jeszcze usta – to na dyskotece niejeden dres by do niego przybił – w przeświadczeniu, że wyrywa właśnie niezłego lachona.

Być może zresztą dres miałby seks stulecia – Pawełek ponoć potrafił swoimi umiejętnościami oralnymi zawstydzić każdą kobietę.

Znak rozpoznawczy – pyta do kolan.

Ok. żartuje z tą pytą.

Pawełek potrafi zadawać bardzo celne pytania. Ot, przykład,

Stoimy, rozmawiamy.  A w pewnym momencie wypala:

- Powiedz mi Czarny, ty tak dużo pracujesz, ale gdzie są z tego pieniądze?

Deczko mnie przytkało – przyznaję.

Leżę zmelanżowany na kanapie. Jest trzecia nad ranem? Czwarta? Czas płynie. Tak, szczęśliwego Nowego Roku. Tak, chce iść do domu.

Taksówka? Trzeba czekać.

Kumpel mówi: idź do sypialni i się chwilę połóż.

Idę, kładę się.

Mija 10 minut.

Wchodzi Pawełek.

Spoglądam na niego, on spogląda na mnie i kładzie się jakgdyby nigdy nic do łóżka i przykrywa połową kołdry patrząc mi głęboko w oczy i uśmiechając się tajemniczo.

- Ale żadnych mi tutaj figli dobra? – wychrypiałem ostrzegawczo.

Pawełek przekręcił się tyłkiem w moją stronę, przykrył narzutą i błyskawicznie zasnął.

20 minut później zwlekam się z łóżka.  Idę na taksówkę.

Wracam do domu.

Rano, czyli koło 13 odbieram sms od Pawełka: „teraz będę mógł opowiadać na mieście, że spaliśmy ze sobą!!!!!!!!!!”

5167146344_4052a76121_b

Photo:  LesMedia  Creative Commons


Fajne kobiety są koło 40.

$
0
0

- A więc jest jeszcze nadzieja na tym świecie – westchnął Wielki Jo i poprawił ręcznik na gołym pękatym brzuchu.

Nadzieja była na oko szczupłą 25 latką o małych sterczących cyckach, zgrabną niczym nimfa, długowłosą, o pazurach pomalowanych na krwistą czerwień, jakby szponami rodzierała wołowinę,  tyłku niewielkim, pośladkach, przyjemnie zaokrąglonych oraz nogach niczym, niczym… tu Jo zabrakło w myślach porównania, ale generalnie nogi były obłędne podobnie jak samo dziewczę.

To cudo stało nagie i schodziło powoli po drabince, tyłem do nas, do lodowatej niecki z wodą umieszczonej na zewnątrz warszawskiej pływalni Warszawianka. W sensie dworze – dworzu.

Wszyscy trzej, Jo, ja i Marian jak jeden mąż widząc jej krągłości przełknęliśmy ślinę.

Na zewnątrz temperatura oscylowała wokół zera. Zima, jakby zelżała w tym roku.

Staliśmy obserwując ją zza szyby. Przed chwilą wyszliśmy z rosyjskiej bani, gdzie panowała temperatura 92 stopni.

Poza ręcznikiem Jo był goły, jak go matka natura stworzyła. No, miał jeszcze klapki. My zresztą również.

Koło nimfy kręcił się właściciel. 50 letni facet o dobrze ostrzyżonych włosach, (u dołu nie miał żadnych) i ciele które wskazywało wizyty u personalnego trenera biorącego stówę za godzinę przynajmniej pięć razy w tygodniu.

Z  lodowatej wody wyszedł jednak dość szybko. Jak widać cenił komfort.

Nimfa wręcz przeciwnie. Podskakiwała w niej energicznie raz za razem pokazując nam cycki.

- Kobiety są fajne do piątego roku życia – stwierdził Marian, patrząc bezczelnie na jej biust. – A później dopiero koło 40 tki. W międzyczasie gnije im mózg. Hormony odbierają im zdolność logicznego myślenia. Czteroletnia dziewczynka, to najcudowniejsze stworzenie na świecie, które rzuca ci się kiedy wracasz do domu na szyję i piszczy tata, tata!!

Wzrok Jo był w tym samym miejscu. – A później? – zapytał machinalnie.

- Później to przestaje się rzucać. A jak kończy 13 lat, znów zaczyna, ale do gardła. NIENAWIDZĘ CIĘ!!! wrzasnął nagle Marian, tak że podskoczyliśmy.

- Tej laski nienawidzisz? – Jo się zdziwił, wskazując na pannę w kąpieli.

- Gdzie tam. Tą bym zerżnął. Córka ci tak krzyczy. „Nienawidzę cię! Matki też nienawidzę! Nic nie potrafisz! Jesteś zerem! Nic ci nie wychodzi!”

- Długo tak może?

- Od tak, do 20 roku życia. Później wyprowadza się z domu i zaczyna trenować na innych facetach – machnął ręką Marian.

- A dlaczego znów fajne są koło 40 tki? – zainteresowałem się.

- Bo, ich pozycja na rynku spada – warknął Marian. – Znów zaczynają się starać.

Nimfa otrzepała się z wody.

Kiedy zakładała na siebie ręcznik, właściciel klepnął ją w tyłek.

Marian spojrzał na niego z nienawiścią, westchnął ciężko i wlazł do zimnej wody z gigantycznym chlupotem.

2616806578_300d47b14c_o

 

Photo:  Jef Harris Creative Commons


Czy kochanka ma wyrzuty sumienia?

$
0
0

- Podchodzę do auta. A ten z wielkim bukietem klęka na kolanach w garniturze na mokrym asfalcie i dostaje spazmów. Blaga, że mam go nie zostawiać. Łka i skamla na zmianę czerwony na gębie. Myślę, co ja mam do cholery zrobić???

- Oni zawsze wierzą w kwiaty. Że to działa. Że jak dadzą jednego kwiatka, to się poszczamy z radości. Dlatego zamiast romantycznych badyli, wolę mało romantyczny pierścionek z diamentem albo złotą bransoletkę. Wolniej schnie w wazonie – wzruszyła ramionami Lisica Właściwa. – Strzeliłaś mu chociaż w pysk tymi kwiatami?

- Nie. Wzięłam badyle, walnęłam o glebę i zdeptałam obcasem. I zaczęłam na niego wrzeszczeć, że to już kolejna tego typu akcja. I że to koniec.

- A on?

- Wściekł się. Chwycił mnie  za rękę. Mocno. Potem szturchnął a właściwie popchnął. I nawet mnie tym zainteresował, bo w końcu przestał się zachowywać jak pizda. Ale zamiast przydusić, chwycić za tyłek, zamknąć usta ten co robi? Macha łapami. Zrobiłam unik. ale Bóg mi świadkiem myślałam, że oberwę. Powiedziałam mu: no lej!!!!! Uderz!!!!! Zadzwonię po policje. Zrobię obdukcje. Chcesz tego?? Wkurwił się. Odwrócił. Wsiadł w auto i odjechał z piskiem opon.

- Daj sobie z nim spokój – poradziła Lisica Właściwa. – To jakiś desperat. I jeszcze psychiczny.

- Poczekaj, to nie koniec. Wracam do mieszkania. Mija 15 minut. Ktoś dzwoni domofonem. Widzę, że on, więc nie wpuszczam. Ale wlazł i tak i zaczyna walić pięściami, tak że mi zaraz futrynę rozwali. Otwieram bo, zaraz się sąsiedzi zlecą. Co robi?

- Zaczyna płakać?

- Nie. Gorzej. Zaczyna “nie zostawiaj mnie. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Kocham Cię”.

- Albańska telenowela.

- Ja na to człowieku. Masz żonę i córkę a odpierdalasz takie akcje. Jakie akcje? – pyta. Kto dzwonił do ciebie o czwartej rano? – pytam. – Córka – odpowiada.

- Uwierzyłaś mu?

- Gdzie tam. Pewnie ma drugą  kochankę.

- Gdzie on ma na to czas?

- Czas? – mruknęła Lisica Niewłaściwa – To on znajdzie. Gorzej jest z pieniędzmi. Pamiętaj, że ja mam duże potrzeby. Ostatnio potrzebowałam na dentystę, nowy płaszczyk, nie miałam paliwa w baku i spodobała mi się ta czarna sukienką która już Ci pokazywałam. A ten debili przez miesiąc nie miał ogrzewania w domu, bo zalegał z rachunkami. Ale to nie mój problem. Wkurwił mnie, więc nakręcam aferę ze jest kłamca i oszustem. Ten zaczyna się rzucać. Wiem, ze to bez sensu, że powinnam kazać mu spadać, zamknąć drzwi i od razu o tym zapomnieć ale nie. Włącza mi się czerwona płachta przed oczami i jak mu nie przywalę w twarz!

- Z liścia?

- Gdzie tam. Pięścią w nos. Aż mu krew poszła. Wtedy polazł.

- A ty?

- Zaczęłam mieć wyrzuty sumienia.

- Widzisz? Dobra kobieta z ciebie. Masz wyrzuty sumienia.

Life-moment-#94-Mickey

Photo: basvasilich  Creative Commons


Wyznania suki: celebryta

$
0
0

Decydując się na spotykanie z celebrytą, mniejszego lub większego formatu, podpisujesz pakt z diabłem.

Zacznijmy od tego, że to bardzo rygorystycznie określona znajomość, jeśli nie weźmiesz sobie tego do serca, wypadasz z gry. Jest wiele niepisanych, niewypowiedzianych zasad, które obowiązują szczególnie stronę nie-celebrycką. Masz działać pod konkretnie określonym schematem, na jego/jej oczywiście korzyść, być bardzo spolegliwym na wszelkie wymogi oraz akceptować to, że generalnie jesteś przy tej osobie NIKIM.
Zanim do tego wszystkiego doszłam, wypadłam z gry, z głośnym hukiem.

On CELEBRYTA ma bardzo ładne mieszkanie, bardzo drogi samochód, bardzo ładną dykcję i bardzo ładną, bardzo znaną, byłą żonę. A nawet kurwa dwie!

Przyznam się bez bicia, że kiedy jechałam do niego o drugiej w nocy, kompletnie nie wiedziałam do kogo jadę. Nie wiedziałam tego też po pierwszej lampce wina (zrobił długi wywiad co będę chciała pić oraz jeść na śniadanie), ani po całej butelce. Ani kiedy oglądaliśmy śmieszne filmy na youtub’ie, ani kiedy rozkoszowaliśmy się podobnym gustem muzycznym, (Big Jet Plane by Angus and Julia Stone „Gonna take her for a ride on a big jet plane, Gonna take her for a ride on a big jet plane” – jeśli o mnie chodzi, to widziałam większe, ale nie mam zamiaru narzekać w tym przypadku), ani kiedy braliśmy rano wspólny prysznic w jego przeszklonej matowym szkłem łazience.

W życiu nie pomyślałabym o tym, kiedy rozpinał mi stanik na swoim wielkim łóżku.

Zasada numer jeden: udawaj, że nie wiesz. Wychodziło mi to nadzwyczaj idealnie.

Zasada numer dwa: On zrobi wszystko, żebyś czuła się dobrze.

Dostałam zatem ulubione lody (on też dostał swoje) , dobre wino i paczkę ulubionych papierosów. Leniuchowałam pod jego bacznym okien w pościeli, gapiąc się w jego wielki telewizor na którym włączony był TVN. (Zasada numer trzy: oczywiście on też nie znosi jakiejkolwiek krytyki. Jest we wszystkim najlepszy i ma największego w mieście. To mnie nie zaskoczyło. Kłamać w stosunkach z mężczyznami nauczyłam się tuż po przekroczeniu 16 roku życia).

Zasada numer cztery: jeśli w końcu zrobi się cicho na klatce i parę razy zerknie w wizjer, to znaczy, że możecie bezpiecznie już wyjść z jego mieszkania.

Pamiętaj, nie idź z nim ramię w ramię! Zachowaj odstęp przynajmniej dziesięciu metrów!!!

Rano, po wspólnym śniadaniu, kawie i pierwszym papierosie, kiedy widzisz jego twarz pierwszy raz w świetle dziennym, zaczynasz zastanawiać się czy skądś jej nie kojarzysz. I zaczyna wydawać ci się, że to trochę dziwne, że nadal znasz tylko jego imię i wiek, kiedy on wie o Tobie już całkiem sporo, łącznie z tym w której pozycji twój tyłek wygląda najlepiej.

Decydujesz się nie robić mu teraz z rana dramatów z tego powodu, co jest najlepszym wyjściem.
Rozstajecie się w bardzo dobrej atmosferze, ba, nawet kontynuujecie znajomość. W jego oczach prawdopodobnie zajebiście sobie radzisz z tą sytuacją.

Jakiś czas później, siedząc u znajomych i z braku laku przerzucając kanały w telewizorze, włączasz TVN, widzisz jego twarz, wiesz już kim jest. Odpalasz wujka Google i myślisz sobie jedno:

O ja pierdolę……..

To oznacza, że ja zaliczyłam jego, czy on zaliczył mnie?

144340762_f5185cb915_bPhoto: Christi Nielsen Creative Commons


Co byś zrobił, zrobiła ze swoim życiem, gdyby można było jeszcze raz?

$
0
0

Najbardziej przejebany okres w życiu zaczyna się gdy kończysz lat 12, 13 i ciągnie do mniej więcej ukończenia lat 18.

Gdyby porównać go do pór roku to jest to jedna wielka, jebana pora deszczowa wypełniona nienawiścią (nienawidzę was wszystkich, wszystkich, WSZYSTKICH!!!!), śmierdzącymi skarpetami, pryszczami, pierwszymi próbami depilacji, pierwszymi próbami z alkoholem i śladami rzygowin na poduszce.

Ale przede wszystkim to czas kiedy ustalasz swoją pozycję w grupie. Gdy ustalasz kim jesteś a w sporej części również kim będziesz.

Nagle przestajesz być indywidualnością i zaczynasz się podporządkowywać temu czego chce grupa.

Nawet jeśli rządzisz tą grupą i ustalasz trendy cały czas zmagasz się z niepewnością, że odkryją, że jesteś hochsztaplerem, bo tak naprawdę nie masz pojęcia o co w tym wszystkich chodzi.

Bo, nikt nie wie o co chodzi. I każdy się miota, nie mogąc pogodzić ze światem, ciałem i butelką po jabolu.

Pamiętasz największą laskę ze swojej szkoły, której tak bardzo zazdrościłaś, bo była piękna, miała długie blond włosy (a dorastający blond chłopcy lubią blond włosy, bo mają za co ciągnąć), miała obcisłe dżinsy, w których jej tyłek wyglądał zajebiście – a młodzi chłopcy uwielbiają blondynki w dżinsach? Była idiotką, albo tak samo zagubiona jak ty, tylko lepiej udawała.

W przypadku pryszczatych, zagubionych skurwieli było jeszcze łatwiej – wystarczyło być silnym, brutalnym i dużo pić.  Albo mieć bogatych rodziców.

Kiedy kończysz 18 lat – masz drugą szansę. Idziesz na studia – zmieniasz środowisko. Jeśli byleś pizdą, możesz być macho, byłaś myszką – możesz być mokrym marzeniem studenta.

Kiedy miałem 12 lat miałem różowy dres z kreszu, przywieziony przez ojca z Berlina Zachodniego (uważałem, że wyglądam w nim zabójczo przystojnie).

Kiedy miałem 12 lat pierwszy raz spróbowałem M&Ms’a. Dostałem go od koleżanki, której rodzina mieszkała w Niemczech. Była ładna, miała na imię Eliza, chciałem jej kiedyś poszukać w googlu, ale pewnie się roztyła a ja boję się rozczarowań.

Kiedy miałem 12 lat, byłem mądrzejszy niż mając lat 15 albo 17, bo nie zależało mi na pozorach.

Kiedy kogoś lubiłem – to go lubiłem.

Kiedy lubiłem coś robić – to po prostu to robiłem.

Jeśli coś mi nie pasowało – odwracałem się na pięcie.

Całą ta pojebana młodość uczy cię jednego – nie wolno zajmować się swoimi potrzebami. Należy się zajmować pracą aby zarobić pieniądze, aby zaimponować ludziom, których nawet nie lubisz. Aby żyć życiem z polskiego filmu fabularnego klasy B.

To ciekawe, że tak mało robimy dla siebie, a tak dużo dla innych.  Kupuję nową brykę, wszyscy się zesrają z zazdrości.

Jadę na wakacje do Tajlandii, Turcji, Egiptu – wstaw właściwe- wszyscy się zesrają z zazdrości.

A czego właściwie chcesz Ty?

Czy pomnik na cmentarzu też ma być taki żeby się wszyscy zesrali?

Co cię naprawdę interesuje?

Co naprawdę lubisz robić?

Co byś zrobił, zrobiła ze swoim życiem gdyby nie presja otoczenia?

Powtarzaj sobie: Nie zawsze tak będzie. Nie zawsze tak będzie. Nie zawsze tak będzie…

3456659016_a715224782_o

Photo:  by Janine Creative Commons


Ile jest wart Twój kot?

$
0
0

Jo nie zjadł meduzy (galareta z mięsem), nie wypił lunety (50 tka zmrożonej Wyborowej).

Odmówił spożycia w zacisznym zakątku stołecznej restauracji „Lotos” tatara z łososia, tatara z polędwicy, schabu w galarecie a nawet ozorka.

Na widok ozorka łzy mu nawet przesłoniły oczy i rzekłbym, że Jo wyglądał jakby miał się za chwilę rozpłakać.

To musiało być złudzenie optyczne. Jo nie płakał nawet gdy w środku nocy nadepnął na klocek lego.

W geście rozpaczy zamówiłem mu rosół z kołdunami. Rosół był cienki, kołduny twarde,. JO jadł jednak bez słowa skargi i patrzył tępo w drewnianą boazerię.

Wyszpetniał, ale wyszlachetniał.

- Co on taki dzisiaj? – szepnąłem do Mariana.

- Kot mu zdechł – odszepnął Marian. – Umarł znaczy się. Nie wiem czy po żonie byłby bardziej zmartwiony. Nawet do pały jej nie przyciąga. A z tego co mówi, szlachetna kobieta próbowała go pocieszyć. Twierdzi, że jest w żałobie. A jak ktoś mu mówi, że każdemu się zdarza że mu kot zdechł, to poprawia, że umarł! KURWA UMARŁ!!

- Co się dziwisz. Ludzie przywiązują się do zwierząt.

- No, ale bez kurwa przesady. To był kot. Jakiś obszczymur, dachowiec. Spójrz na to merkantylnie Ile może być wart taki kot? Stówę? – stwierdził Marian pogardliwie.

- No, ja za swojego dałbym więcej.

- Więcej czyli dwie stówy?

- Więcej.

- Tysiąc? –zainteresował się Marian.

- Więcej.

- 10 tys?  - zażartował.

- Jeśli trzeba by było…

- Dałbyś 10 tys. za jebanego sierściucha??? – oczy Mariana powiększyły się do rozmiaru pyz  z cebulką i boczkiem.

- No, co dałbym – wyznałem z pewnym wstydem. – Wartość emocjonalna.

- Ja bym za swojego dał i 50 tys. Żeby tylko ożył – stwierdził Jo i zawiesił się z łyżką nad rosołem.

Marian wstał z obrzydzeniem we wzroku.

- Gdzie idziesz?

- Po łopatę, nekromantę i akumulator.

3371230778_6ac8b096a4_o

 

Photo:  Alex Dram Creative Commons



Chcesz wiedzieć jak utrzymać faceta?

$
0
0

Jesteś ładna prawda? No, z całą pewnością nie ostatnia w klasie. Masz niezłe nogi, dobry tyłek, wyższe wykształcenie, jesteś inteligentna, czasami nawet błyskotliwa. Masz mieszkanie na kredyt, własne auto, może nawet duże cycki? A za cholerę nie rozumiesz dlaczego przy facetach zachowujesz się jak głupia pinda.

I to mimo, że wszystkie Twoje systemy alarmowe wrzeszczą: to błąd, zachowujesz się jak kretynka to i tak w to wchodzisz przeklinając swoją głupotę a on? Tradycyjne, kolejny koleś robi z ciebie głupią szmatę.

Znasz to? To będzie tekst dla Ciebie.

Reszta asertywnych i zajętych pań proszona jest dziś aby zamknąć tę kartę w przeglądarce i pójść sobie na jakieś fajne, internetowe zakupy, po nowy stanik na przykład. To nie jest tekst dla was.

Zaczyna się tak pięknie. On jest napalony na ciebie jak łysy na suchary. Ślini się, patrzy w oczy, jest dostępny niczym Lufthansa – Nonstop You – czujesz się rozgrzana niczym kotka. Dajesz mu, później drugi raz i trzeci. Dalej to już jest klasyka zaczynasz mieć maślane oczy, w Twojej wyobraźni raźno podskakując niczym kucyk Pony widzisz się może nie na drodze do ołtarza (nie przesadzajmy, dobra?), ale może mógłby się nawet wprowadzić skoro i tak spędzacie razem wszystkie wolne chwile.

Kurwa, zaczęłaś nawet gotować i robisz mu obiadki! A on nagle się zwija z tekstem : wiesz co, to nie to. Nie jestem gotów na poważny związek. Musisz to rozumieć. Ba i czasami nawet kiwasz w tym momencie głową – choć masz ochotę strzelić go w pysk.

Chcesz się dowiedzieć gdzie popełniłaś błąd?

To po kolei:

Rada pierwsza.  Seks jest ważny. Ale nie dawaj mu na pierwszym, drugim, trzecim ani czwartym czy piątym spotkaniu. Owszem jeśli było bardzo milo możesz pozwolić się pocałować. Po pewnym czasie możesz dać się obmacać. Przy kolejnym – może zobaczyć twoje cycki.

Ale czym dłużej poczeka – tym bardziej będzie napalony. Mężczyźni są jak psy. Cenią to na co długo czekali.

Zanim mu dasz – poszczuj go więc z miesiąc.

CDN

10825223014_1018e7b4e1_b

Photo: Lionel Rieder Creative Commons

 


Całe nasze życie jest sprowadzone do dymania

$
0
0

W wyniku dymania pojawiamy się na świecie. Od 12, 13, 15 roku życia walczymy o dymanie i bronimy się przed tym aby ktoś nas nie wydymał.

Kupujemy ubrania, ćwiczymy wiele godzin na basenie i fitness clubach, nabywamy drogie i tanie kosmetyki . My, mężczyźni kupujemy mocne samochody, wy kobiety – drogą, niepraktyczną bieliznę.

Większość naszych rozmów, sprowadza się do tego kto, z kim i dlaczego. Największe nasze życiowe dramaty biorą się z tego, że ona nie chciała, albo on ją zostawił.

Więc proszę mi tutaj nie pierdolić: w życiu chodzi o dymanie. Na wielu poziomach.

Ale dymanie to również władza.

Kobieta, która rzuca facet, bo jest za dobra dla niego utraciła umiejętność uwodzenia. Daje się wycisnąć emocjonalnie.

Daje się podporządkować, bo zależy jej bardziej.

Jeśli o mnie chodzi upatruję w tym słabych relacji z ojcem, który nie był w stanie zaznaczyć na czym polega prawdziwa męskość. I w niskim poczuciu własnej wartości.

Dlatego tego seksu ma nie być na początku przez dłuższy czas. Aby laska nauczyła się uwodzić. Zrozumiała, że dzięki pokazaniu facetowi kawałka cycka, może go kontrolować. Że jej noga i pomalowane paznokcie pokazane w odpowiednim momencie wwiercą mu się w pamięć.

Że będzie po spotkaniu odchodził z bolesną erekcją a później trzepał sobie pod prysznicem.

Ale on nie może dostać wszystkiego na raz. To tak  jak z tortem. Jeśli dostaniesz od razu cały, znudzisz się tym smakiem – nawet jeśli to jest to tort tiramisu.

Ja lubię tiramisu z filiżanką esspreso. Ale po drugim kawałku chce mi się rzygać.

Rada druga.  Pokaż, że masz własne życie. Musisz mieć własne życie.

Chce się z tobą umówić na piątek? Nie masz czasu, wychodzisz z przyjaciółką. Chcę w sobotę? Mam dla ciebie 15 minut na kawę.

Ale spraw żeby mu stał przez cały czas kiedy spędzicie razem. Daj mu do zrozumienia, że ma prosić. Wznosić supliki. I być cały czas w trybie stand by.

Nie wiem laski skąd wam się wzięło, że dobry związek to jest taki w którym, każdą wolną chwilę spędzacie razem.

On musi widzieć, że masz swój świat. I widzieć, że dajesz mu się przelecieć na spacer na długiej smyczy.

CDN

2232969060_4baca767ea_bPhoto:  FotoRita [Allstar maniac]  Creative Commons


Zasada barszczu

$
0
0

To nie jest zbiór porad dla kobiet, które radzą sobie w związkach. To są porady, dla tych, które dają się z siebie za dużo.

Nie cenimy rzeczy ani osób, które mamy. Rozpływamy się za to w mrzonkach o czymś co jest nieosiągalne.

Oczywiście gdybyśmy to dostali – szybko byśmy się znudzili.

Jesteśmy tak skonstruowani, że nie cenimy rzecz, które przychodzą nam łatwo.

Czasami potrzebny jest więc kamuflaż. Jak push up – który ma zwabić samca, aby kobieta mogła mu spróbować odciąć jaja.

Zasada trzecia i ostatnia.  To zasada barszczu.

W nowej znajomości kluczowe jest pierwsze sześć tygodni. Tak, pierwsze sześć tygodni wytycza koleiny, którymi będzie się poruszał wasz układ.

On będzie cię zmiękczał i patrzył jak daleko możesz się posunąć.

Jeśli nocujesz u niego a on nie proponuje, że cię odwiezie do domu strzel go w pysk. To oznaka braku szacunku.

Jeśli na to pozwolisz po powrocie do domu wylej sobie garnek zimnego barszczu na głowę.

Chce zostać na noc u ciebie? Nie pozwól mu na to przynajmniej kilka razy. Niech zasłuży. Nawet jeżeli ma jechać o trzeciej nad ranem do domu. Poza tym miasto o tej porze jest piękne, ciche i spokojne. Akurat nadaje się do kontemplacji.

Jeśli mu ciągniesz – ma cię wylizać. Jeśli tego nie robi, to oznaka braku szacunku. I tego, że nie będzie się troszczył o to żeby było ci dobrze.

Jeśli obciągniesz  mu a on się nie zrewanżuje – wylej sobie garnek zimnego barszczu na głowę. Jesteś burakiem. Kalasz najcenniejszą dla siebie osobę na świecie – czyli samą siebie.

Jeśli mu chcesz gotować, wyskakiwać po bułki aby miał świeże na śniadanie i wyspał się dobrze biedaczek – zrób to raz. Za drugim, to on ma ruszyć dupę.

Inaczej co? Barszcz.

Proponuje spotkanie w terminie, który pasuje jemu a nie tobie? Jeśli się zgodzisz zawsze będziesz cały czasz rezygnować z czegoś dla niego. A później cię rzuci, bo będzie wolał te bardziej niepokorne. Chcesz tego? Barszcz na głowę.

Nie dopuszcza cię do głosu?  Po prostu go kopnij. Boleśnie. W goleń. Niech zapamięta ból.

Albo garnek barszczu.

To co wywalczysz w ciągu pierwszych 6 tygodni – będzie twoją pieprzoną linią obrony. Wokół, której będziesz mogła rozstawić CKM-y.

A przede wszystkim dasz mu do zrozumienia, że jesteś równorzędnym przeciwnikiem.

Naprawdę chcesz być sprowadzona do podawania barszczu?

903989248_2850e9064d_bPhoto:  mark sebastian Creative Commons

 


Wyznania suki: dlaczego boję się dobrych chłopaków?

$
0
0

Okej, chcąc nie chcąc, zrobiłam sobie podsumowanie minionego roku. Mogę się wypierać, że to nie dla mnie.. Że po co? Dla reguły?

Ale kto o tym nie myśli???

Kto z dniem pierwszego stycznia nie budzi się, zazwyczaj na wielkim kacu, z postanowieniem, że od jutra:
- nie palę (ograniczam),
- nie piję (w środku tygodnia),
- nie uprawiam sexu z przypadkowymi osobami (minimum półgodzinna rozmowa),
- ogarniam pracę (rzucam tą chujową robotę),
- ogarniam moje życie uczuciowe (w tym roku już na serio szukam męża),
- ogarniam moje finanse (mniej lunch’yków na mieście),
- kładę się wcześniej spać (nie zapominam o tabletce na dobranoc),
i generalnie, to będę nowym, lepszym człowiekiem, będę się częściej uśmiechać i wstawać codziennie z gigantyczną porcją energii, która wypełni cały mój wspaniały dzień!!!

No co? A wy nie bredzicie w Nowym Roku?

I gdyby nie moja nadprzyrodzona zdolność sabotażowania wszystkiego w moim życiu co dobre (no bo po co ułatwiać sobie sprawę???), to pewnie byłabym już szczęśliwą żoną i spełnioną Matką Polką przy garach, rozkładającą co sobota nogi przez 3 minuty i 15 sekund razem z grą wstępną.

Marcina poznałam na jednym z korporacyjnych meetingów. Dwie, duże firmy. Po wszystkim, uciekłam do toalety złapać oddech, zdjąć na chwilę wysokie szpilki i odpiąć kolejne guziki w koszuli.

Wychodząc na zewnątrz, wpadłam na  niego. Oczywiście miał na sobie błękitną koszulę, w prążki, ale jakoś przeżyję. Zaintrygował mnie. Uśmiechnął się (ładnie), wyciągnął rękę i pogratulował prezentacji.

Oczywiście jak każda głupia lasia zmarnowałam parę godzin na węszeniu za nim po internecie. Nie znalazłam nic, co mogłoby mnie zdziwić lub rozczarować, wręcz przeciwnie. Byłam pozytywnie zaskoczona,. Zrobiłam również wywiad środowiskowy pośród znajomych z korpo. A co? Kto mi zabroni?

Singiel, 28 lat, mieszka sam, Mokotów, wszyscy bardzo pochlebnie się o nim wypowiadali.

Pewnego dnia, bardzo niefortunnie, bawiąc się jego świeżo zdobytym adresem mailowym (stukając ochoczo w klawiaturę i chichocząc naciskając stanowczo BACKSPACE), wysłałam mu przez przypadek… uśmieszek. Tak, kurwa, uśmieszek. Taka ze mnie kokietka..
Nie czekałam długo na odpowiedź. Zrewanżował się… uśmieszkiem i całkiem zwyczajnie zapytał co słychać.

Po paru dniach rozmowy, zaprosił mnie do siebie. Całą noc rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Był nieprzeciętnie inteligentny. Miałam ochotę zgwałcić jego mózg. Pierwszy kontakt fizyczny z nim był dla mnie czymś kompletnie obcym. Do dziś przywołuję w pamięci moment, w którym sadza mnie na blacie, zbliża się do mnie pierwszy raz i ociera się czule swoim parodniowym zarostem o moją twarz. I kiedy zanosi mnie do łóżka, powoli rozbiera i zaczyna ze mną się kochać, nie pieprzyć. Kazał mi długo na to czekać.

Dziś Marcin ma urodziny.
Nie, nie złożę mu życzeń.
Tak, to był facet, za którego jeszcze jakieś dwa lata temu dałabym sobie obie ręce uciąć.

Pewnego razu, kiedy spędzaliśmy spokojny wieczór u niego w mieszkaniu, przytulił mnie i zaczął szeptem do ucha nazywać to wszystko co jest między nami po imieniu.
Rano wychodziliśmy wspólnie do pracy, jak gdyby nic się nie stało.
Zignorowałam pierwszy telefon w porze lunchu. Następny wieczorem. Kolejnie smsy. Wiadomości na Facebook’u.
Zapadłam się pod ziemię.

Tego samego dnia prosiłam innego mężczyznę, żeby mocniej złapał mnie za włosy i wyszeptał mi do ucha słowo składające się z czterech liter, zaczynające się na S.

Czy żałuję? …

3422623817_eaf5ddeb38_oPhoto:  Helga Weber Creative Commons


Kochanek

$
0
0

- On złożył pozew o rozwód.

- I?

- Kazałam mu wycofać. Kurna

- No jak to??? To nie chciałaś w końcu by złożył??? – Lisica właściwa zdziwiła się spektakularnie.

- Nie, jak już złożył to ja już nie chcę.

Na twarzy drugiej Lisicy rysował się wielki znak zapytania. Wielki niczym tęcza na placu Zbawiciela. Wielki niczym bagażnik w kombi. Wielki niczym tyłek Kim Kardashian.

- Nie pytaj – wzruszyła ramionami. – Sama tego nie rozumiem, ale już nie chcę.

- Nie no. Kocham cię dziewczyno. A rozmawiał z żona, czy ona miała się dowiedzieć post factum?

- Nie mam pojęcia, bo jak się dowiedziałam co chce zrobić to się wystraszyłam i spanikowałam. A jak jestem spanikowana to robię awanturę. Więc zrobiłam mu awanturę.

- O co?

- O nic. Że, mi nie przywiózł kwiatów. Teraz mam ochotę oblać go miodem i wrzucić do jaskini misia. Dzwoni później do mnie wieczorem. Rozmawiamy. – Piłeś. – Nie – zaprzecza. Piłeś, kurwa idioto! – krzyczę na niego. – No, tak, ale troszkę. – Pierdolisz, schlałeś się. Ile wypiłeś? – pytam się go. – Kochanie nic się nie przejmuj. Niemało.

- Dlaczego pił?

- Stęsknił się, bo mnie nie widział. Kazałam mu spadać i się ogarnąć, bo nienawidzę tanich tekstów. I się rozłączyłam.

- Pożerasz go.

- Po kawałku – Lisica niewłaściwa pokiwała głową. – Jeszcze niedawno był męski jak Ryan Gosling. A teraz robię z nim co chcę. Wcale mi się to niepodoba.

104429436_fc22852121_bPhoto:  Tigresblanco Creative Commons

 


Viewing all 544 articles
Browse latest View live